Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi miharu z miasteczka Dąbrowa Górnicza. Mam przejechane 6996.68 kilometrów w tym 2070.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 12.97 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 29466 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy miharu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:105.00 km (w terenie 33.00 km; 31.43%)
Czas w ruchu:07:39
Średnia prędkość:13.73 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:956 m
Suma kalorii:2854 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:26.25 km i 1h 54m
Więcej statystyk
  • DST 30.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 14.88km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Kalorie 816kcal
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Kross Level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogorie po burzach

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 0




  • DST 30.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 13.95km/h
  • VMAX 26.00km/h
  • Kalorie 818kcal
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt Kross Level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogorie

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 0




  • DST 13.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 13.00km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Kalorie 347kcal
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt Kross Level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura: Dzień na Jurze (Mirów i Bobolice)

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 11.07.2015 | Komentarze 0

Szkoda pisaniny, niech lepiej przemówią zdjęcia. Piękna pogoda + cudowne skałki i zamki = fantastyczna wycieczka. Kilometrów mało, bo to był bardziej plener fotograficzny niż jazda. ;)


Okolice ruin zamku w Mirowie

Ruiny zamku w Mirowie

j.w.


Zamek w Bobolicach

Okolice Mirowa


Kategoria Jura, Zamki


  • DST 32.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 12.89km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 873kcal
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt Kross Level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura: Smoleń - Ogrodzieniec - Ryczów - Pilica - Smoleń

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 04.07.2015 | Komentarze 0

Od tygodnia mam wozidło mechaniczne, czyli samochód;) - toteż wykorzystałam go do podjechania w ciekawe miejsce i przewiezienia roweru, rzecz jasna. Jeżdżenie po samej Dąbrowie i okolicy w końcu kiedyś mi się przeje, trzeba zwiedzać dalsze zakątki. Jako że uwielbiam piękno Jury, mój wybór był dość oczywisty. Zaplanowałam sobie postój pod zamkiem w Smoleniu, a stamtąd przejazd szlakami do Ogrodzieńca/Podzamcza, do ruin strażnicy w Ryczowie, a potem wizyta w ruinkach w Bydlinie i powrót do Smolenia. Niestety nie udało się przeprowadzić tego zacnego planu. :(
Do Podzamcza jeszcze jechało się dobrze, choć już na starcie dostałam między oczy solidnym podjazdem, a potem... kolejnym i i jeszcze jednym. Cóż, "uroki" Jury (razem z piachem na leśnych ścieżkach). W końcu to Wyżyna, górki mają prawo być. Ja jednak 'góralką' rowerową nie jestem i srodze się namęczyłam. Dotarłam jednak do zamku ogrodzienieckiego (na dwa razy; z jednej strony wystawiono bowiem hotel i teren pozamykano szczelnie szlabanami, żeby plebs się nie plątał jaśniepanom). Tamże odpoczęłam, zjadłam co nieco, pokontemplowałam kiczowate otoczenie z budkami i pamiątkami (niemal poziom Zakopanego!) i zjechałam ze wzgórza z zamiarem odwiedzenia Góry Birów. Po podjechaniu (niecałe 2 km od Ogrodzieńca) tam okazało się jednak, że drogi na wzgórze nie ma (albo ja podjechałam od złej strony, ale znowu znaki zakazu "teren prywatny" odstraszają), a jest tylko dróżka trawiasto-kamienisto-stroma, obramowana krzakami. Wejść tam z rowerem - mordęga. Kawałek weszłam, ale dalej były tylko krzaczory i dałam za wygraną. Wróciłam do Podzamcza i tam zaczęły się kłopoty z rowerem. Nie szło wbić wyższego biegu. Wkrótce wyszło na jaw, iż linka od przerzutek jest poprzerywana i to stąd te problemy. Musiałam wracać, rezygnując z wizyty w Bydlinie. Po drodze obejrzałam tylko ruiny strażnicy w Ryczowie (naprawdę ruiny, widać tylko kawałeczek muru na czubku wielkiej skały). Jechało się fatalnie - nie dość, że gorąco, akurat dziś miałam jakiś dół kondycyjny i każdy kilometr musiałam z siebie wyrąbywać z mozołem, to jeszcze odgłosy ocierającej się o łańcuch metalowej części, no i na jednym biegu. Wycieczka dla przyjemności zmieniła się w harówkę "byle dojechać". GPS, poproszony o wybór trasy po asfalcie (nie chciałam ryzykować jazdy terenowymi szutrami), wywalił mnie aż pod Pilicę. Czasem nienawidzę nawigacji. ;(
Dobrnęłam do samochodu, władowałam do środka niewdzięcznego Krossa, ochłonęłam, polałam się wodą i poszłam zwiedzić ruiny zamku w Smoleniu. Przynajmniej one wynagrodziły mi nieudaną jazdę, gdyż ruinki są bardzo ładne, podobnie jak widoki na okolicę ze szczytu baszty. Średniowieczni strażnicy mieli doskonałe pole widzenia i zasięg, wróg na pewno nie mógł podejść cichaczem.
Dodatkowa pociecha na koniec - już w okolicy Błędowa na drodze zauważyłam myszkującego gronostaja. Dobrze, że zwolniłam, akurat dojeżdżałam do stopu i zwierzaczek zdążył czmychnąć w krzaki i uniknąć rozjechania. Uwielbiam łasicowate, to spotkanie ze ślicznym (choć nieostrożnym zwierzątkiem) bardzo mnie ucieszyło. Gronostajek był duży, solidnie odżywiony;) i z futerkiem w pięknym, beżowo-brązowym kolorze.

PODSUMOWANIE WYCIECZKI:
+ doskonała (aż za bardzo!) pogoda
+ ładne ruinki w Smoleniu
+ widziałam łasiczkę (gronostaja)
+ długie, asfaltowe zjazdy (mój osobisty - skromny, wiem - rekord prędkości: 52 km/h)
- awaria roweru
- podjazdy
- piach w lesie


Pozostałości strażnicy w Ryczowie (na szczycie skały)


Zamek w Smoleniu

Widok z baszty w zamku we Smoleniu


Kategoria Jura